W Raven szalały niczym tysiące niestrudzonych burz emocje. Wcześniej przyjmowała z pokorą swój los, lecz tym razem wszystko się zmieniło. Nie chciała zostać królową Spellness. Nie chciała do końca życia być więzioną, najpierw przez swojego ojca potem przez swoją rolę władczyni. Może dla jednych gra na pianinie nie była żadnym specjalnie wyróżniającym się zajęciem, lecz dla Raven to były drzwi do świata w którym nikt nie mógł jej znaleźć, ani niczego jej zakazać... to był świat jej serca.
A teraz gdy zabrano jej klucz do tego świata nie miała innego wyboru...
Musiała uciekać.
Po rozmowie z ojcem zależało jej tylko na tym. Aby jak najdalej znaleźć się od Spellness raz na zawsze. Nie czekając więc wybiegła z zamczyska przez główną bramę. Nie uważała na to czy ktoś ją goni, czy też nie. Nic już nie miało znaczenia prócz samotności, łez i rozpaczy.
Owinięta w pelerynę ze strumieniem łez spływającym po jej bladej twarzy biegła przed siebie. Otaczał ją zewsząd mrok Dark Forest, lecz ona nie zważała na niego i na niebezpieczeństwa w nim czyhające.
Gdy tak biegła nagle jej noga zahaczyła o wyrastający z ziemi konar drzewa i Raven upadła na ziemię. Próbowała się podnieść, lecz zdrętwiała nie potrafiła się podnieść.. Dziewczyna przeciągle jęknęła nie mogąc wytrzymać z bólu. Na dodatek po chwili usłyszała jak straż woła jej imię. Gonili ją. A w takim stanie nie miała szansy nigdzie uciec. Groziła jej zewsząd zguba...
Lecz nagle padł na nią wielki cień. Zaniepokojona spojrzała w górę spodziewając się wszystkiego.. lecz ku jej zdziwieniu ujrzała znajomą postać smoczycy o fioletowych łuskach lśniących w słońcu.
- Nevermore! - ucieszyła się czarnowłosa.
Nie czekając podniosła się i resztką sił wsiadła na swą podopieczną, nie zważając na towarzyszący jej przeszywający ją ból. Już po chwili razem z Nevermore wzbiły się w powietrze ku górze. Teraz tylko musiały znaleźć się jak najdalej od Spellness a wtedy...
Nagle smoczyca przeciągle zaryczała. Po tym nagle na ich głowami przeleciała strzała o srebrzystym grocie. Raven szybko zorientowała się o co chodzi.
Strzelali do niej. Chcieli ja zatrzymać za wszelką cenę. Nie pozwolili by jej uciec, lecz ona nie mogła się podać. Wiele ryzykowała, swoje jak i zarówno życie Nevermore, ale taka była cena jej wolności.
Tuż obok jej głowy przeleciała strzała. Nie było czasu do stracenia, musiała uciekać. Wzleciała więc jeszcze wyżej do góry aby strzały je nie dosięgły, lecz nawet to nie wystarczyło. Straż mogła w każdej chwili zacząć używać czarów, a jeżeli weszły by one w grę Raven nie miała by najmniejszych szans.
Starała się więc unikać strzał jak tylko mogła aż wreszcie natarcie ustało. Raven zatrzymała na chwile Nevermore aby rozejrzeć się dookoła. Nigdzie nie widziała żadnych lecących pocisków ani też oznak czarów, więc prawdopodobnie stwierdzili że nie ma sensu jej atakować... lub też szykowali się do kolejnego uderzenia. Czarnowłosa wolała tego nie sprawdzać. Postanowiła się oddalić.
Lecz gdy chciała wraz z Nevrmore odlecieć nagle smoczyca zawyła przeciągle z bólu i w niebezpiecznie szybkim tempie poczęła spadać.
Nim dziewczyna się zdążyła zorientować wokół zapanowała bezwzględna ciemność...
***
Czkawka wlatując wraz ze Szczerbatkiem w mroczne chmury Spellness poczuł wewnętrzny niepokój. Zarówno Anna jak i ojciec już nie raz go ostrzegali przed terenami tego królestwa, lecz on musiał zbadać tą wiecznie otuloną cieniem krainę. Jego ciekawość nie dała by mu spokoju. Tym razem udało mu się przelecieć nad Dark Howl bez przeszkód, a Szczerbek ku jego zdziwieniu zachowywał się spokojnie. Poczuł falę emocji. Kto wie jakie kryły się tu gatunki smoków.. o ile jakiekolwiek tutaj jeszcze żyły...
Jednak męczyło go coś jeszcze... jakieś dziwne przeczucie, że coś się wydarzy... jednak nie umiał wywnioskować czy coś pozytywnego czy też negatywnego...
Gdy leciał zatopiony we mgle spojrzał w dół. Ledwo mógł dostrzec lasy Dark Forest, więc trudno było mu określić czy znalazł się już na terenie Spellness. Lecz nagle usłyszał wołania ludzi z dołu, a potem strzała przeleciała parę metrów od niego i jego smoczego kompana. Widocznie mieli tu aż za dobrze wyszkoloną straż graniczną. Po szybkiej analizie sytuacji stwierdził, że będzie musiał wybrać inną drogę.
- Zwijamy się stąd, mordko – powiedział i już chciał oddalić się w inną stronę, gdy wtem pośród chmur zauważył stworzenie o fioletowej barwie starającego się zachować w locie równowagę.
Czkawka od razu rozpoznał, że był to smok którego już kiedyś dostrzegł zmierzającego w stronę Dragon Haven. Myślał że go już dawno zabili, lecz wyglądało na to, że się mylił. Chciał do niego podlecieć. Widocznie strzały kierowano właśnie do przerażonego zwierzęcia a nie do jego i Szczerbatka. Czkawka musiał mu pomóc.
Lecz nim zdążył cokolwiek zrobić zwierze przeciągle zaryczało z bólu i tracąc równowagę zaczęło spadać kierując się ku dołowi. Chłopak natychmiast ruszył w pogoń za smokiem. Upadek z takiej wysokości mógł okazać się dla niego śmiertelny.
Przedzierając się, więc przez kłębiaste chmury ze wszystkich swoich starań próbował uratować zwierze przed klęską... niestety było za późno. Stworzenie było zbyt ciężkie i zbyt szybko chyliło się ku dołowi aby cokolwiek zaradzić. Jedynym ratunkiem było mu pomóc po upadku i liczyć na to, że ranny nie będą głębokie.
Po chwili tak jak spodziewał się Czkawka, smok upadł uderzając o konary drzew i łamiąc przy tym gałęzie. Smoczy jeździec wylądował niedaleko rannego zwierzęcia i już miał mu ruszyć na ratunek gdy wtem zauważył kogoś przy stworzeniu. Ukrył się za drzewem obserwując sytuacje.
Do smoka zbliżyła się postać w pelerynie, po czym klęknęła przy nim. Czkawka po chwili obserwacji wywnioskował, że ową postacią jest dziewczyna... pochodząca najwyraźniej ze Spellness.
Bez dłuższego zastanowienia, pod wpływem emocji, wyjął nóż zanim to przemyślał. Mimo, że zawsze był pokojowo nastawiony to Spellness odebrało zbyt dużo żyć niewinnym stworzeniom jakimi były smoki. Następca tronu Dragon Haven nie mógł pozwolić na koleją śmierć ... nie na jego oczach.
Jednak dziewczyna zamiast użyć któregoś ze swoich czarów aby uśmiercić niewinne i ranne stworzenie zrozpaczona klęknęła przy nim i objęła jego smoczy łeb. Po jej alabastrowej twarzy polał się strumień łez.
- Nevermore, wszystko będzie dobrze – mówiła – Zobaczysz.
Czkawka widząc ten obraz niezmiernie się zdziwił. Na początku przepuszczał, że dziewczyna jest mieszkanką Spellness, lecz żaden z obywateli tej krainy spowitej cieniem by się tak nie zachował. Ludzie tego kraju nie posiadali nic prócz sczerniałych serc i mrocznych czarów których używali do siania rozpaczy i śmierci... czy aby się mylił? Czy istniała możliwość że ludzie ze Spellness naprawdę się zmienili? Czy istniał sposób aby zawrzeć pokój bez krwawej dogi wojny?
Odrzucił od siebie te przemyślenia. Może i istniał sposób na załagodzenie sporu, lecz to teraz nie było najważniejsze. Teraz najistotniejsze było uchronienie rannego smoka od śmierci. Wyglądało na to, że tylko Czkawka posiadał wiedzę jak to zrobić...
***
Raven, następczyni tronu Spellness, klęczała przy swej najukochańszej, rannej i najwyraźniej umierającej smoczycy. Nie mogła pozwolić jej umrzeć. Teraz potrzebowała jej jak nigdy... nie mogła odejść... nie mogła jej zostawić...
Najgorsze, że Raven nie potrafiła nic zrobić. Strzała która wbiła się obok pachy wyrządzała Nevermore wielki ból, a czarnowłosa bała się, że może go tylko pogłębić. Jedyne co mogła zrobić to czekać, aż jej podopieczna odejdzie na tamten świat... Na myśl o tym jej serce zaczęło krwawić i pogrążać się w rozpaczy.
Lecz nagle dziewczyna usłyszała za sobą dźwięk...
Natychmiast się odwróciła. Spodziewała się straży i mimo swoich niskich zdolności magicznych zamierzała bronić swojej smoczycy... jednak ku jej zdziwieniu ujrzała w cieniu pojedynczą postać. Wciąż nie miała pewności, że to nie ktoś ze straży dlatego zachowała ostrożność.
- Kim jesteś? - spytała oschle bez jakichkolwiek uczuć w głosie.
Postać nie odpowiedziała co jeszcze bardziej zaniepokoiło dziewczynę. Wytężyła wzrok i nie wierząc swoim oczom dostrzegła, że w cieniu przebywa również druga postać przypominająca smoka... Nie wiedziała czy powinna wierzyć wzrokowi. Wydawało jej się, że stworzenia te już dawno wymarły w Spellness. Jej podopieczna była wyjątkiem, ponieważ specjalnie zawsze przylatywała dla Raven. Jednak co bardziej zdziwiło dziewczynę postać z którą miała do czynienia była smoczym jeźdźcem a to oznaczało tylko jedno...
Dragon Haven.
Nie miała pojęcia co tutaj mógł robić obywatel z tej smoczej krainy, lecz dla Raven mógł się okazać teraz bardzo przydatny. Podobno ludzie z Dragon Haven umieli wyleczyć większość smoczych ran, a to oznaczało by, że Raven nie musiała by oddawać Nevermore w objęcia śmierci.
Chciała zagadnąć do nieznajomego, lecz on ją wyprzedził i wraz ze swoim towarzyszem, czarnym smokiem o opływowym kształcie i czarnej pręgowanej skórze. Stworzenie widząc czarnowłosą przekrzywiło na bok głowę i otworzyło szerzej swoje ślepia.
Zdezorientowana dziewczyna natomiast spojrzała w oczy nieznajomego, a świat nagle zamarł. Jej oczy lśniły fioletem i krył się w nich strach, niewinność ale i też siła będąca w stanie osiągnąć wszystko. Jego oczy zdobiła oliwkowa barwa, zbliżona nawet do szmaragdu. Raven zobaczyła w nich przede wszystkim troskę, ciekawość i odrobinę szaleństwa. Gdy te oby dwa spojrzenia się spotkały doszło do czegoś co wkrótce miało zmienić świat. Coś o czym oni nawet nie wiedzieli, lecz to ''coś'' wkrótce miało zmienić wszystko. Jednak trwało to tylko niemal ułamek sekundy i rzeczywiście oby dwoje mogli by przyznać, że w przez ten krótki czas ujrzeli niemal swój przyszły los. Lecz wizja ta tak samo jak szybko przyszła tak szybko odeszła. Ta sytuacja wydała się dla oby dwojga dosyć dziwna, być może dlatego że doświadczyli takie odczucie pierwszy raz w życiu. A może dlatego że wkrótce mieli doświadczyć oby dwoje coś znacznie innego...
- Nie martw się, pomogę ci – odezwał się po chwili smoczy jeździec.
- Czyżby? - spytała ze zwątpieniem czarnowłosa.
- Zaufaj mi.
Ich rozmowę (o ile zaledwie parę słów i spojrzenia wydawające się trwać wieczność można nazwać dialogiem) przerwała Nevermore wydawając przeciągły ryk świadczący o bólu. Raven klęknęła przy smoczycy i objęła jej łeb. W smoczych oczach dostrzegła niewyobrażalny ból i strach. Patrząc w nie poczuła niemal to samo w sercu.
Chłopak również podszedł, a smok który mu towarzyszył położył na trawę obok rannej smoczycy skórzaną torbę ze znakiem Dragon Haven którą nosił u swego boku.
- Dzięki, mordko – odparł Czkawka do Szczerbatka i klękając przy Nevermore zaczął przeszukiwać zawartość torby.
Zdezorientowana Raven na chwilę odwróciła wzrok od swojej biednej podopiecznej i skierowała go na nieznajomego.
- Co zamierzasz zrobić? - spytała marszcząc brwi.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę umrzeć temu smokowi – odparł nie przestawając wyjmować różne rzeczy z torby i kłaść je obok – Rana nie jest zbyt głęboka, a przynajmniej tak mi się wydaje...
Raven zmrużyła oczy ze zdziwienia. W jej sercu zapłonęła nadzieja.
- Potrafisz... potrafisz ją wyleczyć?
- Nie wiem. Nie znam tego gatunku ani nawet klasy do której należy, a każdy smok jest wyjątkowy.
Czarnowłosa chciała w jednej chwili ulec emocjom i wybuchnąć płaczem, lecz wiedziała że dla Nevermore musi pozostać twarda. Spojrzała na nieznajomego i w tym momencie ich oczy znowu się spotkały.
- Proszę, obiecaj mi że zrobisz co się da żeby ją uratować.Chłopak spuścił na chwilę wzrok. Dziewczynie wydawało się, że ma wątpliwości lecz potem znów spojrzał na nią.
- Obiecuje – odparł po chwili i przystąpił do działania.
Poprosił jeszcze Raven żeby się cofnęła, na co dziewczyna zgodziła się z wielką nie chęcią. Umiejętnie z wielką precyzją obiema rękami złapał za promień wbitej strzały i szybko ją wyciągnął. Nevermore zaryczała z bólu a jej rana zaczęła krwawić. Czkawka jednak pospiesznie przyłożył do zranionego miejsca zwilżoną jakimś specyfikiem (którego czarnowłosa nie umiała by w życiu rozpoznać) szmatkę. Smoczyca upuściła głowę na ziemię i zamknęła oczy. Raven nawet już nie wiedziała czy to z bólu, czy z ulgi.
Jednak przez ten cały czas kiedy Czkawka starał się ratować jej podopieczną, bacznie dziewczyna przyglądała się nieznajomemu jak by chciała zapamiętać dokładnie każdą rysę jego twarzy. Co prawda miał burzę brązowych włosów i liczne piegi, lecz gdy by nie dramatyczna sytuacja w której się znalazła śmiało mogłaby stwierdzić, że miał w sobie coś co wstrzymywało oddech przyszłej władczyni Spellness.
- Jad Wrzeńca – odparł w końcu Czkawka widząc zmartwioną minę swojej towarzyszki – Posiada leczące właściwości, chociaż naprawdę trudno go zdobyć.
Czarnowłosa usiadła ponownie na swoje stare miejsce u boku rannej smoczycy. Teraz kiedy tak jej podopieczna leżała bezbronnie dziewczyna uświadomiła sobie ile dla niej znaczy. Tak mało brakowało aby ją straciła... a jednak tak się nie stało i to za sprawą tego nieznajomego smoczego jeźdźcy który pojawił się nie wiadomo skąd. Chyba była mu winna podziękowania, lecz powstrzymała się z nimi.
- Wydobrzeje? – spytała zmartwiona córka Złej Królowej. Oboje wpatrywali się w zmęczoną smoczycę która najwidoczniej oddała się w objęcia Orfeusza i zasnęła.
- Raczej tak, ale musi trochę odpocząć. Zaprowadź ją lepiej do... właściwie skąd pochodzisz?
- Ja? No ten... - zacięła się Raven nie za bardzo wiedząc co odpowiedzieć – Mieszkam w okolicy.
- Razem ze smokiem? - oczy Czkawki otwarły się szerzej. Wciąż miał nadzieje, że mieszkańcy Spellness zgodzili by się na pokój z Dragon Haven... i zaprzestali by zabijanie smoków.
- No właściwie... to trochę skomplikowane. Tak czy inaczej nie mam za bardzo gdzie jej zabrać.
Chłopak chciał odpowiedzieć, lecz zamilkł gdy z oddali dobiegły do ich uszu krzyki strażników. Raven poczuła panikę. Nevermore była ranna więc nie była w stanie uciekać, a oni wciąż się zbliżali z tego co słyszała.
Spostrzegła wtedy, że smoczy jeźdźca którego poznała wsiada na swojego smoka i szykuje się aby wzbić się w powietrze. Czarnowłosa poczuła, że ogarnia ją złość... nie... czuła, że ogarnia ją fala wściekłości.
- Uciekasz?! - krzyknęła oburzona, lecz nie dostała odpowiedzi, ponieważ chłopak był już wysoko w górze.
Spodziewała się, że swój lot chłopak skieruje w stronę Dragon Haven, bo za pewno tam mieszkał. Jednak ku jej zdziwieniu smoczy jeździec podleciał do miejsca skąd dochodziły krzyki strażników. Jego czarny niczym noc smok zaczął strzelać błyskawicami na co strażnicy odpowiedzieli falą strzał a potem czarami. Smok jednak razem z jeźdźcem bez większego trudu omijali pociski i zadawali kolejne ataki. Po siedmiu strzałach w błyskawicznym tempie wzbili się jeszcze wyżej w powietrze i skierowali w przeciwnym kierunku od miejsca w którym znajdowała się Raven razem z Nevermore.
Dziewczyna wytężyła słuch. Usłyszała krzyki strażników lecz coraz to cichsze jak by się oddalali... wkrótce nic prócz szumu jaki wydawał obsiany tajemnicą las Dark Howl nie usłyszała. Strażnicy najwyraźniej odeszli.
Rosewaness Studios