sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 6


     Stukot wysokich obcasów Raven rozbrzmiewał po  spowitym cieniem korytarzu kiedy stawiała kroki na kamiennej posadzce. Zewsząd otaczał ją mrok i chłód który zmrażał ją do kości, i sprawiał że jej ciało przechodziła fala dreszczy.
     Dom.
     Tak właśnie Raven miała nazywać miejsce w którym mimo że spędziła tyle lat to wciąż wydawało jej się całkowite obce. Nawet w swoim pokoju czuła się nieswojo, mimo że powinna czuć się tam bezpiecznie i komfortowo. Ale tak nie było...
     Idąc korytarzem myślała o swojej wczorajszej rozmowie z Cerise. Nie mogła uwierzyć, że wkrótce jej (siedemnastoletnia!) przyjaciółka miała wyjść za mąż. To był absurd! Wydawało jej się to niedorzeczne lecz wolała nie dyskutować o prawach Dark Howl. Raven w sumie nigdy nie zastanawiała się jak by to z nią było. Matka jej zawsze powtarzała, że małżeństwo to tylko transakcja i że silnej i niezależnej kobiecie nie robi żadnych zmian.
      Mawiała też, że miłość to słabość...
     Dlatego Raven jak na razie nie myślała o tym poważnie. Najpierw chciała odkryć siebie... kim jest... odkryć swoje przeznaczenie.
     Przemyślenia przyszłej królowej cienia przerwała jedna z dam dworu, Madam Ursula. Zezłoszczona służka nagle stanęła na drodze Raven co przyprawiło ją o ciarki. Przerażona wydała pisk.
     - Ursulo – odparła zaskoczona czarnowłosa - Błagam cię. Nie strasz mnie tak!
     Twarz damy dworu pozostała niewzruszona. Miała suknie w odcieniu czerwonego wina, sięgającą niemal do ziemi, ściśniętą w tali gorsetem. Brązowe włosy, w których lśniły srebrne pasma świadczące o starości, dama dworu spięła wysoko do góry w wytwornego koka. Wyglądała bardzo dostojnie, a zarazem surowo.
     - Muszę z tobą porozmawiać – rzuciła oschle.
     -... wasza wysokość – dokończyła Raven.
     Szczerze dziewczyna nienawidziła kiedy ktoś się do niej tak zwracał. Sama nazwa ''księżniczka'' kojarzyła jej się źle. Lecz matka zawsze jej przypominała żeby nie pozwalała innym (lub jak też Zła Królowa mówiła ''plebsowi'') aby traktowali ją jak jakąś pospolitą mieszczankę z prostego ludu. Słowa matki były dla Raven absolutną świętością.
     - Tak czy inaczej... wasza wysokość – mówiła dalej z podniesionym głosem Ursula - Przyszłam ostrzec ciebie. Mam dosyć tego jak wciąż opuszczasz lekcje. W ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiłaś się tylko parę razy, nie wspominając, że twoje umiejętności magiczne wciąż stoją w miejscu... co by sobie pomyśleli poddani gdy by się dowiedzieli że ich przyszła królowa nawet nie próbuje wywiązać się z obowiązku, mając problemy z magią.
     - Ehkm.. pomyśleli by że jesteś złą nauczycielką?
     Twarz Ursuli zgorzkniała. Może Raven nie powinna tak odnosić się do swojej nauczycielki... przecież nie chciała nikogo urazić, nawet jeśli tą osobą była jedna z najsurowszych dam dworu.
     Madam Ursula jednak zamiast nakrzyczeć na czarnowłosą i wyzwać ją jak zawsze, że nigdy nie będzie jak jej matka wyprostowała się tylko dumnie.
     - No trudno.. może ze swoim ojcem inaczej porozmawiasz.
     Twarz Raven nagle spoważniała, a jej fioletowe oczy otwarły się szczerzej.
     - Chyba mu nie powiesz... - wydukała zdenerwowana dziewczyna
     - No cóż... już powiedziałam – odparła z satysfakcją Ursula, z lekkim i złowieszczym uśmiechem  – Dlatego tu jestem. Ojciec chce się z tobą widzieć... natychmiast. Życzę miłej pogawędki, wasza wysokość.
     Z tymi słowami dama dworu z uniesioną odwróciła się i po chwili skręcając w jeden z korytarzy, rozpłynęła się w mroku.
      Raven czuła jak serce podchodzi jej do gardła. Bardzo rzadko rozmawiała z ojcem... nawet bardzo. A teraz on... on chciał z nią rozmawiać w sprawie jej nauki. Nie było trzeba ukrywać, że córka Złej Królowej nie należała do pilnych uczennic, uważnie studiujących magię. Powód był prosty... potrafiła używać tylko ''złych zaklęć'', a one niczemu nie służyły... przynajmniej czarnowłosej.
      Z ciężkim sercem ruszyła w stronę komnaty Króla Spellness. Wolała mieć już to za sobą, Może ojciec potraktuje ją łagodnie... może.
      Myśli targały jej rozum, a nerwy sprawiały że ból brzucha nie dawał jej spokoju. Zawsze tak się działo przed rozmową z ojcem. Dlatego kiedy tylko stanęła przed masywnym drzwiami wykonanymi z hebanu serce niemal podeszło jej do gardła. Z duszą na ramieniu, wielką kołatką wykonaną z mosiądzu, o najróżniejszych zdobieniach zapukała do drzwi trzy razy. Wiedziała, że nie musi czekać na odpowiedź. Wstrzymując oddech pchnęła drzwi i weszła do środka po czym ostrożnie je zamknęła.
     Komnata Króla Spellness była zewsząd spowita w mroku, oświetlana światłem księżyca wpadającym przez nie czyszczone latami okna. Jednak Raven i tak doskonale wiedziała jak wygląda komnata mimo panującej ciemności. U boku stało łoże z bordowym, aksamitnym baldachimem. Na wskroś od niego, przy jednym z okien, stało rzeźbione w drogocennym hebanie podłużne biurko . Piętrzyły się na nim sterty papierzysk i ksiąg oprawionych w stare, przetarte skóry. Na ścianach wisiały oprawione w zdobione i drogocenne ramy obrazy. Niektóre z nich przedstawiły parę królewską składającej się ze Złej Królowej i Króla Spellness. Po zakurzonej podłodze walały się poprzewracane taborety i materiały, czarnowłosa rozpoznała nawet pozrywane zasłony. Nie zdziwiła się jednak. Jej ojciec był dosyć porywczy i często gdy słyszał o małych starciach jego wojsk z innymi królestwami wpadał w furie. Jego ruchy nigdy nie były spodziewane, dlatego wszystkich tak opętywał strach gdy znaleźli się w jego obecności...
      - Raven – odparł starzec gdy tylko ze swego miejsca dostrzegł dziewczynę – Moja córka... podejdź proszę do okna. Chcę ci się przyjrzeć.
      Czarnowłosa posłusznie zbliżyła się do jednego z okien i stanęła tyłem do niego. Wiedziała po co. Ojciec zawsze ją prosił żeby to zrobiła. Chciał sprawdzić, czy jest z wyglądu podobna wystarczająco do swojej matki.
      - Moja córka – odparł w końcu łagodnym tonem – Tak piękna... powiedz mi dziecko, ile to już masz lat?
     - Osiemnaście, ojcze – odpowiedziała według polecenia Raven
     - Nawet w odpowiednim wieku. Wiesz, że twoja matka miała tyle lat kiedy objęła panowanie?
     Serce Raven zamarło. Nie była gotowa pod żadnym pozorem zostać władczynią. Czuła, że nie jest wystarczająco dojrzała aby zarządzać królestwem, chociaż prawo już dopuszczało ją do korony...
    - Tak.. znaczy nie. Nie wiedziałam – wydukała. Starała się żeby jej głos brzmiał naturalnie lecz przychodziło jej to z niezwykłą trudnością.
      - Jednak – kontynuował ojciec, jednak jego ton przybrał surową cechę – twoja matka była nie dojść, że dojrzała to i też świetnie przygotowana aby zostać królową. O tobie tego nie mogę powiedzieć. Opuszczasz ważne dla ciebie zajęcia, a na dodatek ignorujesz jeszcze swoją nauczycielkę! Co by pomyślała twoja matka, Raven? Pragnęła żebyś była najlepsza, a jak na razie ją tylko zawodzisz.
    - Przepraszam - wyszeptała zmartwiona dziewczyna.
     Po alabastrowym policzku czarnowłosej potoczyła się perlista łza. Czuła, że cała drży. Ojciec zawsze wiedział jak wzbudzić w niej poczucie winy.
      Przez mamę.
      Mimo tych wszystkich lat zarówno ona jak i Król kochali bardzo Złą Królową. Nie chcieli ją za wszelką cenę zawieść. Chcieli poczuć że była by z nich dumna. Raven tak bardzo chciała. I wiedziała, że musi ponieść tego karę. Lecz to co powiedział ojciec rozdarło jej serce.
      - Chciałbym... chciałbym abyś zaprzestała swą grę na fortepianie. Uważam że jest to zbędne, a czas który na to poświęcasz przeznaczysz na nadrobienie lekcji.
      - Ojcze, błagam... nie...
      - Tak będzie dla ciebie lepiej... dla nas wszystkich. Twoja matka...
      - Mama mówiła, ze lubi kiedy gram! - krzyknęła rozwścieczona Raven i wybiegła z komnaty nie zwracając uwagi na ojca.
      Zabrano jej prawo do wychodzenia z zamku, zabrano jej prawo o decydowania jej o jej życiu, przyszłości a teraz zabrano jej coś co działało jak ukojenie na jej osamotnione serce. Czuła, że nic jej już nie wolno. Całkiem jakby była ptakiem któremu nie dość, że podcięli kruczoczarne skrzydła, to jeszcze zamknęli w klatce. Chciała uciec. Uwolnić się.
      Skierowała się w stronę głównego wyjścia. Nie miała czasu na na błąkanie się po tajemnych korytarzach. W takim stanie na pewno by się zgubiła. Zresztą nic poza tym aby jak najszybciej znalazła się poza murami zamku Spellness już się dla niej nie liczyło.
      Biegnącym głównym korytarzem wypadła na dziedziniec. Nie zauważyła nawet kiedy strażnicy zaczęli za nią wołać, a potem ją gonić. Bez zastanowienia wpadła w gąszcz lasu, nie wiedząc, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo kiedy powróci do zamku...
Rosewaness Studios

8 komentarzy:

  1. Woooow! Naprawdę ciekawie się robi! Nie mogę się doczekać 7 rozdziału! Naprawdę bomba ! Aż mam dreszcze ;)
    P.S Rosewaness Studios , dodasz mnie do obserwowanych ? ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciała bym ale w najbliższym czasie nie mam dostępu do komputera... ale poprosze Tori ;3 I oczywiście dziękuuujemy ^^

      Usuń
  2. Super, coś mi się wydaje że wszyscy (bohaterowie) uciekną i się sprzymierzą :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!!!! !!!!!!! GrAtUlUjE WaM TaLEnTu!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuujemy ;3 Miło nam ^^

      Usuń
    2. Prosze dzieki za odp. Pierwszy raz dostalam od takiej slawnej osoby

      Usuń
    3. Eee tam, jaka sławna xD Miłoo mi że ktoś komentuje moje posty ^^

      Usuń