Stukot wysokich obcasów
Raven rozbrzmiewał po spowitym cieniem korytarzu kiedy stawiała kroki na
kamiennej posadzce. Zewsząd otaczał ją mrok i chłód który
zmrażał ją do kości, i sprawiał że jej ciało przechodziła
fala dreszczy.
Dom.
Tak właśnie Raven
miała nazywać miejsce w którym mimo że spędziła tyle lat to
wciąż wydawało jej się całkowite obce. Nawet w swoim pokoju
czuła się nieswojo, mimo że powinna czuć się tam bezpiecznie i
komfortowo. Ale tak nie było...
Idąc korytarzem myślała
o swojej wczorajszej rozmowie z Cerise. Nie mogła uwierzyć, że
wkrótce jej (siedemnastoletnia!) przyjaciółka miała wyjść za
mąż. To był absurd! Wydawało jej się to niedorzeczne lecz wolała
nie dyskutować o prawach Dark Howl. Raven w sumie nigdy nie
zastanawiała się jak by to z nią było. Matka jej zawsze
powtarzała, że małżeństwo to tylko transakcja i że silnej i
niezależnej kobiecie nie robi żadnych zmian.
Mawiała też, że
miłość to słabość...
Dlatego Raven jak na
razie nie myślała o tym poważnie. Najpierw chciała odkryć
siebie... kim jest... odkryć swoje przeznaczenie.
Przemyślenia przyszłej
królowej cienia przerwała jedna z dam dworu, Madam Ursula.
Zezłoszczona służka nagle stanęła na drodze Raven co przyprawiło
ją o ciarki. Przerażona wydała pisk.
- Ursulo – odparła
zaskoczona czarnowłosa - Błagam cię. Nie strasz mnie tak!
Twarz damy dworu
pozostała niewzruszona. Miała suknie w odcieniu czerwonego wina,
sięgającą niemal do ziemi, ściśniętą w tali gorsetem. Brązowe
włosy, w których lśniły srebrne pasma świadczące o starości,
dama dworu spięła wysoko do góry w wytwornego koka. Wyglądała
bardzo dostojnie, a zarazem surowo.
- Muszę z tobą
porozmawiać – rzuciła oschle.
-... wasza wysokość –
dokończyła Raven.
Szczerze dziewczyna
nienawidziła kiedy ktoś się do niej tak zwracał. Sama nazwa
''księżniczka'' kojarzyła jej się źle. Lecz matka zawsze jej
przypominała żeby nie pozwalała innym (lub jak też Zła Królowa
mówiła ''plebsowi'') aby traktowali ją jak jakąś pospolitą
mieszczankę z prostego ludu. Słowa matki były dla Raven absolutną
świętością.
- Tak czy inaczej...
wasza wysokość – mówiła dalej z podniesionym głosem Ursula -
Przyszłam ostrzec ciebie. Mam dosyć tego jak wciąż opuszczasz
lekcje. W ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiłaś się tylko parę
razy, nie wspominając, że twoje umiejętności magiczne wciąż
stoją w miejscu... co by sobie pomyśleli poddani gdy by się
dowiedzieli że ich przyszła królowa nawet nie próbuje wywiązać
się z obowiązku, mając problemy z magią.
- Ehkm.. pomyśleli by
że jesteś złą nauczycielką?
Twarz Ursuli
zgorzkniała. Może Raven nie powinna tak odnosić się do swojej
nauczycielki... przecież nie chciała nikogo urazić, nawet jeśli
tą osobą była jedna z najsurowszych dam dworu.
Madam Ursula jednak
zamiast nakrzyczeć na czarnowłosą i wyzwać ją jak zawsze, że
nigdy nie będzie jak jej matka wyprostowała się tylko dumnie.
- No trudno.. może ze
swoim ojcem inaczej porozmawiasz.
Twarz Raven nagle
spoważniała, a jej fioletowe oczy otwarły się szczerzej.
- Chyba mu nie
powiesz... - wydukała zdenerwowana dziewczyna
- No cóż... już
powiedziałam – odparła z satysfakcją Ursula, z lekkim i
złowieszczym uśmiechem – Dlatego tu jestem. Ojciec chce się z
tobą widzieć... natychmiast. Życzę miłej pogawędki, wasza
wysokość.
Z tymi słowami dama
dworu z uniesioną odwróciła się i po chwili skręcając w jeden z
korytarzy, rozpłynęła się w mroku.
Raven czuła jak serce
podchodzi jej do gardła. Bardzo rzadko rozmawiała z ojcem... nawet
bardzo. A teraz on... on chciał z nią rozmawiać w sprawie jej
nauki. Nie było trzeba ukrywać, że córka Złej Królowej nie należała do pilnych
uczennic, uważnie studiujących magię. Powód był prosty...
potrafiła używać tylko ''złych zaklęć'', a one niczemu nie
służyły... przynajmniej czarnowłosej.
Z ciężkim sercem
ruszyła w stronę komnaty Króla Spellness. Wolała mieć już to za
sobą, Może ojciec potraktuje ją łagodnie... może.
Myśli targały jej
rozum, a nerwy sprawiały że ból brzucha nie dawał jej spokoju.
Zawsze tak się działo przed rozmową z ojcem. Dlatego kiedy tylko
stanęła przed masywnym drzwiami wykonanymi z hebanu serce niemal
podeszło jej do gardła. Z duszą na ramieniu, wielką kołatką
wykonaną z mosiądzu, o najróżniejszych zdobieniach zapukała do
drzwi trzy razy. Wiedziała, że nie musi czekać na odpowiedź.
Wstrzymując oddech pchnęła drzwi i weszła do środka po czym
ostrożnie je zamknęła.
Komnata Króla Spellness
była zewsząd spowita w mroku, oświetlana światłem księżyca
wpadającym przez nie czyszczone latami okna. Jednak Raven i tak
doskonale wiedziała jak wygląda komnata mimo panującej ciemności.
U boku stało łoże z bordowym, aksamitnym baldachimem. Na wskroś
od niego, przy jednym z okien, stało rzeźbione w drogocennym
hebanie podłużne biurko . Piętrzyły się na nim sterty papierzysk
i ksiąg oprawionych w stare, przetarte skóry. Na ścianach wisiały
oprawione w zdobione i drogocenne ramy obrazy. Niektóre z nich
przedstawiły parę królewską składającej się ze Złej Królowej
i Króla Spellness. Po zakurzonej podłodze walały się
poprzewracane taborety i materiały, czarnowłosa rozpoznała nawet
pozrywane zasłony. Nie zdziwiła się jednak. Jej ojciec był dosyć
porywczy i często gdy słyszał o małych starciach jego wojsk z
innymi królestwami wpadał w furie. Jego ruchy nigdy nie były
spodziewane, dlatego wszystkich tak opętywał strach gdy znaleźli
się w jego obecności...
- Raven – odparł
starzec gdy tylko ze swego miejsca dostrzegł dziewczynę – Moja
córka... podejdź proszę do okna. Chcę ci się przyjrzeć.
Czarnowłosa posłusznie
zbliżyła się do jednego z okien i stanęła tyłem do niego.
Wiedziała po co. Ojciec zawsze ją prosił żeby to zrobiła. Chciał
sprawdzić, czy jest z wyglądu podobna wystarczająco do swojej
matki.
- Moja córka – odparł
w końcu łagodnym tonem – Tak piękna... powiedz mi dziecko, ile
to już masz lat?
- Osiemnaście, ojcze –
odpowiedziała według polecenia Raven
- Nawet w odpowiednim
wieku. Wiesz, że twoja matka miała tyle lat kiedy objęła
panowanie?
Serce Raven zamarło.
Nie była gotowa pod żadnym pozorem zostać władczynią. Czuła, że
nie jest wystarczająco dojrzała aby zarządzać królestwem,
chociaż prawo już dopuszczało ją do korony...
- Tak.. znaczy nie. Nie
wiedziałam – wydukała. Starała się żeby jej głos brzmiał
naturalnie lecz przychodziło jej to z niezwykłą trudnością.
- Jednak – kontynuował
ojciec, jednak jego ton przybrał surową cechę – twoja matka była
nie dojść, że dojrzała to i też świetnie przygotowana aby
zostać królową. O tobie tego nie mogę powiedzieć. Opuszczasz
ważne dla ciebie zajęcia, a na dodatek ignorujesz jeszcze swoją
nauczycielkę! Co by pomyślała twoja matka, Raven? Pragnęła żebyś
była najlepsza, a jak na razie ją tylko zawodzisz.
- Przepraszam -
wyszeptała zmartwiona dziewczyna.
Po alabastrowym policzku
czarnowłosej potoczyła się perlista łza. Czuła, że cała drży.
Ojciec zawsze wiedział jak wzbudzić w niej poczucie winy.
Przez mamę.
Mimo tych wszystkich lat
zarówno ona jak i Król kochali bardzo Złą Królową. Nie chcieli
ją za wszelką cenę zawieść. Chcieli poczuć że była by z nich
dumna. Raven tak bardzo chciała. I wiedziała, że musi ponieść
tego karę. Lecz to co powiedział ojciec rozdarło jej serce.
- Chciałbym...
chciałbym abyś zaprzestała swą grę na fortepianie. Uważam że
jest to zbędne, a czas który na to poświęcasz przeznaczysz na
nadrobienie lekcji.
- Ojcze, błagam...
nie...
- Tak będzie dla ciebie
lepiej... dla nas wszystkich. Twoja matka...
- Mama mówiła, ze lubi
kiedy gram! - krzyknęła rozwścieczona Raven i wybiegła z komnaty
nie zwracając uwagi na ojca.
Zabrano jej prawo do
wychodzenia z zamku, zabrano jej prawo o decydowania jej o jej życiu,
przyszłości a teraz zabrano jej coś co działało jak ukojenie na
jej osamotnione serce. Czuła, że nic jej już nie wolno. Całkiem
jakby była ptakiem któremu nie dość, że podcięli kruczoczarne
skrzydła, to jeszcze zamknęli w klatce. Chciała uciec. Uwolnić
się.
Skierowała się w
stronę głównego wyjścia. Nie miała czasu na na błąkanie się
po tajemnych korytarzach. W takim stanie na pewno by się zgubiła.
Zresztą nic poza tym aby jak najszybciej znalazła się poza murami
zamku Spellness już się dla niej nie liczyło.
Biegnącym głównym
korytarzem wypadła na dziedziniec. Nie zauważyła nawet kiedy
strażnicy zaczęli za nią wołać, a potem ją gonić. Bez
zastanowienia wpadła w gąszcz lasu, nie wiedząc, że jej życie
już nigdy nie będzie takie samo kiedy powróci do zamku...
Rosewaness Studios
Woooow! Naprawdę ciekawie się robi! Nie mogę się doczekać 7 rozdziału! Naprawdę bomba ! Aż mam dreszcze ;)
OdpowiedzUsuńP.S Rosewaness Studios , dodasz mnie do obserwowanych ? ;3
Chciała bym ale w najbliższym czasie nie mam dostępu do komputera... ale poprosze Tori ;3 I oczywiście dziękuuujemy ^^
UsuńSuper, coś mi się wydaje że wszyscy (bohaterowie) uciekną i się sprzymierzą :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
No już wkrótce się przekonasz ;D
UsuńSuper!!!!! !!!!!!! GrAtUlUjE WaM TaLEnTu!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuujemy ;3 Miło nam ^^
UsuńProsze dzieki za odp. Pierwszy raz dostalam od takiej slawnej osoby
UsuńEee tam, jaka sławna xD Miłoo mi że ktoś komentuje moje posty ^^
Usuń