Na zamku w Dark Howl rozpoczął się kolejny dzień przygotowań do Wielkiej Ceremonii Przejścia. W pałacowych korytarzach panowała radosna krzątanina. Zabiegana służba stroiła pałac i leśny ołtarz, kucharze przygotowywali wykwintne dania na królewską ucztę, a damy dworskie pomagały parze królewskiej w przygotowywaniu zaproszeń na tę wielką uroczystość.
Młoda księżniczka Cerise siedziała samotnie w ogromnej królewskiej jadalni. Wokół panowała przenikliwa cisza. Wilczyca podpierała się jedna ręką i praktycznie bez ruchu wpatrywała się w wielki stek z dziczyzny który leżał na jej talerzu. Trącała go delikatnie pozłacanym widelcem. Była tak zamyślona, że nie zauważyła nawet służącej która właśnie weszła do jadalni.
- Panno Cerise! - odezwała się radosnym głosem.Dziewczyna nie zareagowała. Kobieta podeszła bliżej.
- Moja księżniczko! - odezwała się ponownie
Dziewczyna podniosła głowę jak by wyrwana ze snu.
- Co się stało, Gwen? - spytała.
- Królowa kazała przekazać, że krawcowe zjawiły i oczekują cię wraz z nią w twej komnacie.
- A... tak... - odpowiedziała po chwili namysłu dziewczyna - Zaraz tam przyjdę.
Księżniczka pochyliła głowę nad zimnym już stekiem. Odkroiła kawałek i już miała go wziąć do ust gdy nagle usłyszała głos swej matki wchodzącej do jadalni. Królowa ubrana była w długą czerwoną suknię, ze złoto-czarnym gorsetem i bufiastymi rękawami sięgającymi aż do jej łokci. Jej kręcone brązowe włosy upięte były w spory brązowy kok a kilka loków zwisało swobodnie ze skroni monarchini. Na jej szlachetnej twarzy widać było wyraźnie niezadowolenie.
- Cerise! - zawołała donośnym głosem.Dziewczyna poderwała się z drewnianego krzesła.
- Tak matko?
Królowa spojrzała na służącą która stałą obok z pochyloną głową.
- Gwen! Kazałam Ci przekazać jej że ma przyjść! - rzekła ostro władczyni.
- Ależ moja pani - wydusiła z siebie służka- to właśnie zrobiłam.
- Cerise? Czy to prawda?
- Tak, matko...
- Oh! Cóż za niesubordynacja! - mówiła z oburzeniem Królowa - Krawcowe wiecznie czekać nie będą! Przyjechały do nas z daleka a ty nie szanujesz ich czasu! Jaką ty opinię o nas wyrabiasz!
- Dobrze... przepraszam - odparła zawstydzona Cerise - To się już więcej nie powtórzy.
- Mam nadzieję - odpowiedziała dumnie królowa - A teraz chodźmy. Marnujemy tylko dodatkowo czas.
Powiedziawszy to władczyni odwróciła się i ruszyła swym majestatycznym krokiem w stronę wyjścia. Młoda księżniczka podążyła pokornie za nią.
Po krótkim czasie znalazły się w pokoju wilczycy. Czekały tam na nie dwie krawcowe. Jedna z nich, stara już mieszkanka wilczego królestwa, siedziała na fotelu przy toaletce księżniczki. Na kolanach trzymała obszerny skórzany kufer z którego wyjęła metry krawieckie. Podała je młodszej, stojącej obok niej dziewczynie. Na koniec wyjęła kajet, którego oprawa wykonana była z kory drzewa. Zasunęła kufer i odłożyła go na podłodze.
- Już jesteśmy. Niezmiernie przepraszam panię za tę zwłokę - odezwała się Królowa wchodząc do komnaty.
Za nią powolnym krokiem weszła Cerise.
- Witaj księżniczko! - powiedziały prawie równocześnie krawcowe, przyklękając na widok dziewczyny.
- Witajcie- odpowiedziała Cerise stając na wprost nich.
Królowa usiadła na łożu dziewczyny i poczęła bacznie przyglądać się córce.
- Stań w lekkim rozkroku i podnieś ręce do góry na wysokość ramion - rzekła swym drżącym głosem staruszka.
Księżniczka posłusznie wykonała polecenie. Wtedy podeszła do niej młodsza krawcowa i zaczęła przykładać metr do poszczególnych części ciała młodej wilczycy. Mierzyła długość jej ramion, obwód w tali i w biodrach, podając wymiary swej towarzyszce która zapisywała dane w swym zeszycie.
Przez cały czas trwania przymiarek Królowa patrzyła się surowo na Cerise. Dziewczyna bała się podnieść głowę by spojrzeć jej w oczy. Czuła że matka ma jej coś do przekazania.
Po zakończonych przymiarkach władczyni pożegnała krawcowe. Gdy wychodziły księżniczka postanowiła skorzystać z okazji i wymknąć się razem z nimi. Podeszła do drzwi i już miała opuścić komnatę gdy nagle usłyszała głos swej matki.
- Cerise! Podejdź tu do mnie!
Tego właśnie bała się wilczyca. Przełknęła ślinę, obróciła się na pięcie i podeszła do Królowej.
- Tak, matko? - z trudem spytała.
- Usiądź obok mnie, chcę z tobą porozmawiać na pewien ważny temat - rzekła spokojnie monarchini wskazując swą dłonią puste miejsce obok siebie.
Dziewczyna podeszła w kierunku łoża i usiadła obok matki.
- Jak wiesz za niedługo kończysz osiemnaście lat - zaczęła Królowa - Oznacza to, że staniesz się prawdziwą pełnoprawną obywatelką naszego królestwa a jako córka królewskiej pary będziesz musiała rozpocząć nowy, ważny, wyjątkowy rozdział swego życia. Będziesz dumnie służyła naszemu krajowi jako nowa królowa. My z ojcem starzejemy się coraz szybciej i nie wiemy kiedy sądzone nam będzie odejście z tego świata, musisz być gotowa. Możesz przejąć nasz obowiązki, już jutro... za rok? A może nawet za kilka lat?
Cerise na chwile wyłączyła się z dyskusji. Przestała słuchać tego co mówiła jej matka i pogrążyła się w głębi własnych przemyśleń. Nie była pewna do czego zmierza jej matka. Na pewno chodzi jej o przejęcie władzy... ale o tym młoda księżniczka wiedziała od dawna, więc po co jej matka miała by znowu poruszać ten temat.
"Może ma jeszcze jakieś plany wobec mnie o których nawet nie raczyła poinformować" - myślała ze smutkiem dziewczyna.
- My będziemy rządzić do puki nam życia starczy lecz pamiętaj. Wszystko może się wydarzyć - kontynuowała Królowa- I nie martw się. Wraz z ojcem zadbaliśmy byś nie sprawowała rządów samotnie. Na Ceremonii Przejścia weźmiesz ślub.
Ostatnie słowa matki wydarły dziewczynę z zadumy. Otworzyła szeroko swe szare oczy i spytała z niedowierzaniem.
- CO?!
- To co właśnie usłyszałaś córko. Będziesz miała męża - odrzekła spokojnie królowa.
- Ale jak to!? - krzyknęła z niedowierzaniem dziewczyna - Jakiego męża!?
- Spokojnie. Z ojcem zatroszczyliśmy się o wszystko. Wyjdziesz za jednego ze znajomych Lordów. To dobry i prawy wilkołak na pewno będziesz z nim szczęśliwa a nasze królestwo będzie miało porządnych władców.
- Nie... Nie! Nie!! NIE!!!- wykrzyknęła dziewczyna zrywając się z łoża- Nie chcę! Nie zmusisz mnie do małżeństwa z jakimś obcym mężczyzną!
- Ależ Cerise!
- Nie! Nie chcę z tobą rozmawiać!
- Jak ty się do mnie odzywasz?!
- Nie będziesz mi układała życia!
- Ależ będę! Jestem twoją matką! A taka jest tradycja!
- Nie! I Koniec!-warknęła wściekła dziewczyna i wyszła z pokoju.
- Cerise! Wracaj tu natychmiast!- wołała za nią matka, lecz dziewczyna nie usłuchała. Szła przez korytarz szybkim krokiem mijając poszczególne komnaty. Była ściekła na matkę, ojca.
"Jak oni mogli mi coś takiego zrobić! Nie dość że mam zostać królową, a nawet nie czuję się na siłach by temu podołać to teraz wymyślili sobie że mam mieć męża! Co oni sobie myślą! Jak mogą mi to robić! Nienawidzę ich!"
Nagle wilczycy zaszedł drogę młody wilkołak. Miał ciemną karnację, brązowe włosy średniej długości i niewielką brązową bródkę. Był tak wysoki że Cerise ledwo dorastała mu do ramienia.
- Witam - rzekł w szarmandzkim ukłonie - Zgaduję że to ty jesteś księżniczką Cerise czyż nie?
- Eeemm....- wydusiła z siebie nieco zażenowana dziewczyna.
- Twa niezwykła uroda słynie w całym królestwie - kontynuował mężczyzna - Słyszałem wiele na twój temat ale nawet najdoskonalszy opis nie przedstawiał w pełni twej urody.
Zdezorientowana księżniczka zrobiła krok w lewo by minąć nieznajomego, lecz ten zaszedł jej drogę z powrotem. Westchnęła i kolejny krok postawiła na prawo. Nieznajomy nie chciał ustąpić. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała prosto w czarne oczy wilkołaka.
- Daj mi spokój - zażądała oschłym tonem po czym ominęła swego adoratora i ruszyła przed siebie w stronę drzwi wyjściowych. Postanowiła udać się do lasu. Szum drzew i bliskość natury jak zwykle działała bardzo kojąco na dziewczynę.
Brnęła przed siebie wśród gęstych liści aż wreszcie znalazła się na polanie. Było to dziewicze miejsce. Ziemię porastała żywo zielona młoda trawa, ptaki świergotały radośnie a sarny pasły się w cieniu ogromnego drzewa, które rosło na środku polany.
Cerise podeszła do drzewa szybkim zdenerwowanym krokiem. Oparła się o nie na rękach i pochyliła głowę ku ziemi. W akcie ogromnej bezradności i wściekłości która jej towarzyszyła, dziewczyna wbiła pazury w drzewo i jak najmocniej potrafiła przejechała nimi w dół zdzierając korę po czym osunęła się na kolana i zapłakała. Wiedziała że znalazła się w sytuacji z której nie ma wyjścia.
Nagle jednak jej przemyślenia przerwał cień który niespodziewanie pojawił się nad nią. Nie czekając księżniczka Drak Howl odwróciła się gotowa do ataku lub ucieczki. Lecz gdy zobaczyła znajomą twarz znacznie się uspokoiła i odetchnęła z ulgą.
- Raven? - spytała ocierając łzy - Co ty tu robisz?
Córka Złej Królowej podeszła bliżej, omijając spróchniały konar drzewa.
- Ehkm... witaj Cerise - odparła z lekkim uśmiechem, lecz widząc spływające po twarzy wilczej przyjaciółki perliste łzy, znacznie zmarkotniała - Czy... czy coś się stało?
Czarnowłosej odpowiedziała jednak tylko cisza, co zmartwiło ją jeszcze bardziej. Podeszła bliżej i usiadła obok Cerise na niemal tryskającej zielenią trawą pod starym drzewem.
- Hej, spokojnie jestem przy tobie. Po prostu powiedz co się takiego stało. Może razem coś zaradzimy.
- Raven.. .- mówiła drżącym głosem dziewczyna - nie poradzimy. Ani ja ani ty nic nie możemy z tym zrobić!
Kolejne słowa wilczycy stłumione zostały przez nagły przypływ żalu i kolejną falę łez.
Czarnowłosa czuła się bezradnie nie potrafiąc pomóc. Domyślała się, że może chodzić tylko o jedno... o królestwo Dark Howl. Z tego co wiedziała oraz z wcześniejszych rozmów z Cerise wynikało, że... no cóż... wilcze królestwo do łaskawych w zwyczajach nie należało. Z resztą Raven wiedziała z własnego doświadczenia, że bycie przyszłym władcą królestwa wymaga dużo poświęceń i mało decydowania w sprawach swojej przyszłość. Bała się, że jej przyjaciółka właśnie znalazła się przed jednym z takich wyrzeczeń... lub i też nakazów.
- Spodziewam się, że nie... proszę. Powiedz mi o co chodzi.
Cerise otarła łzy i spojrzała prosto w oczy swej przyjaciółki.
- Moi rodzice wydają mnie za mąż!- wydusiła z siebie po pewnej chwili.
Przerażona Raven aż cofnęła się do tyłu, a jej lśniące fioletem oczy otworzyły się ze zdziwienia szerzej. Przez chwilę czarnowłosa zastanawiała się czy dobrze usłyszała. Małżeństwo... i to jeszcze w wieku siedemnastu lat?! Córka Złej Królowej poczuła że z wrażenia dostaje migreny.
- Co? Jak to? Przecież to za wcześnie... to znaczy... ty w ogóle go znasz?
- Tak to! Wydają mnie za mąż za jakiegoś obcego Lorda!- krzyknęła - Nie mam nawet nic do powiedzenia! Jak oni mogli mi to zrobić!?
- Może da się z tego wykręcić.. chociaż moja matka mawiała...
Raven nagle urwała. Zła Królowa wielokrotnie mówiła, że władca nie może wybierać i tak osoby z którą będzie rządził, dlatego nie należy się tym zbyt przejmować. Po co zawracać sobie głowę czymś co i tak nie można zmienić? Raven pocieszała się zawsze tymi słowami, jednak kiedy teraz ''planowane'' małżeństwo czekało jej przyjaciółkę od serca, słowa matki wydały jej się obce... nie niosące ani trochę otuchy.
- To trzeba zmienić - odparła w końcu krótko.
- Zmienić?! Ale jak?! Nie znasz moich rodziców! Nic nie jest w stanie zmienić ich planów! A już na pewno ja! Ich nie interesuje moje zdanie... moje uczucia! Na pewno się przed tym nie cofną! A ten Lord pojawi się na zamku lada chwila! Do ceremonii zaledwie kilka dni... wszystko już stracone...
- A myślałaś... żeby tak wszystko zmienić? Powiedz... dlaczego musimy wciąż przyjaźnić się potajemnie? Dlaczego wciąż królestwa ze sobą walczą? Dlaczego muszę ukrywać moją smoczyce? Dlaczego? Nie myślałaś kiedyś... żeby... spróbować żyć inaczej?
-Ach... Raven... przecież wiesz, obie marzymy o tym od zawsze. Wolność... to coś wspaniałego chciała bym choć raz poczuć się naprawdę wolna. Zerwać kajdany przyszłej władczyni, móc sama o sobie stanowić. A najlepiej uciec z tąd... daleko, daleko za horyzont i nigdy, przenigdy tu nie wrócić.
Oby dwie rozmarzyły się i wpatrzyły daleko w dal. Nastała długa cisza którą w końcu przerwała czarnowłosa.
- Cerise... co z nami będzie? Co będzie z naszą przyjaźnią?
-Ja... ja nie wiem Raven. Wszystko wokół się zmienia i mam wrażenie, że to nie będzie dotyczyło tylko ciebie czy mnie, ale wszystkich od zachodu aż po najdalej osadzone lądy na wschodzie Endless Dream. A na dodatek czuje że to już niebawem. Czuję że zbliża się burza. Boję się.
Przyszła królowa Spellness przymknęła oczy. Ją również dosięgał strach. I to jeszcze jaki! Tak bardzo się bała przyszłości. Wszystko zawsze wydawało się takie odległe, a teraz? Jej najlepsza przyjaciółka wychodziła za mąż za Lorda którego nawet nie znała a sama Raven... nawet nie wiedziała jakie jej chylący się ku obłędowi ojciec ma wobec niej plany. Ta niepewność o jutro dosięgała zarówno ją jak i Cerise.
- Ja też się boję... tak bardzo - wydusiła w końcu Raven.
Przyszłe władczynie rozmawiały potem długo o swoich najbliższych dniach, jakie spędziły w swoich zamczyskach. Temat odbiegający od przyszłości oby dwie trochę rozchmurzył, jednak kiedy znów do niego powróciły... czarne myśli powróciły na nowo aby opętać ich zmartwione dusze.
Gdy za widnokręgiem zaczęło zachodzić słońce o ogniokrwistej barwie przyjaciółki z wielkim żalem w sercu się pożegnały. Obiecały sobie, że spotkają się na balu, wkrótce organizowanym w zamczysku w Dark Howl, a potem każda poszła w swoją stronę.
W stronę swych królestw.
W stronę miejsc pozbawiających ich wolności.
W stronę przeznaczenia które niebawem miało się spełnić...
Toralei Stripe
Rosewaness Studios
Rosewaness Studios