poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 3

     Ciemność... 
to wszystko co pamiętał. Stał osamotniony na ogromnym drzewie, rosnącym na wyspie, w dolinie zamarzniętej rzeki. Wokół prószył gęsty śnieg. Słychać było tylko głośny świst wiatru. Księżyc powolnie wyłaniał się z za chmur i oświetlał swym surowym światłem dolinę.


     Po pewnym czasie z prawej strony dały się słyszeć ciężkie kroki, jakby setek ludzi. W chwilę później z lewej, niczym echo, odezwały się podobne odgłosy. Chłopak rozejrzał się. Na podwyższeniach obu stron doliny stały długie, czarne rzędy ludzi. Wszyscy ubrani byli od stóp do głów w ciemne zbroje, a ich miecze błyszczały w srebrzystym świetle księżyca. Wojska obu stron stały niespokojnie w oczekiwaniu na sygnał do ataku. Lada chwila miało się tu rozpętać prawdziwe piekło. Nagle z pośród armii stojącej z prawej strony wystąpił mężczyzna. Jechał ona na czarnym koniu, o skrzących się niebieskich oczach. Wysuną się na sam początek armii i stanąwszy na spiczastej, zamarzniętej skale zadął głośno w róg.
     Na ten sygnał z tysięcy gardeł wydarł się przeraźliwy krzyk i obie armie ruszyły prosto na siebie. W pędzie tratowano wszystko, a ci żołnierze którzy potknęli się zbiegając ze stromych zbocz doliny, już nigdy nie wstali.
     Młody chłopak stał po środku tego wydarzenia z przerażeniem patrząc na obie strony. Od obu armii dzieliło go coraz mniej. 
     Jeszcze tylko kilka metrów.
     Kilka sekund.
     Obie armie starły się. Ludzie walczący po obu stronach rzucili się sobie do gardeł niczym zwierzęta
     - Nie!!! - krzykną głośno Jack zrywając się z łóżka.
     Rozejrzał się wokół siebie... cisza. Wszystko stało na swoim miejscu, a delikatny wiatr poruszał firanami. 
     Chłopak odetchną głęboko i przegładził dłonią swe srebrzysto-białe włosy.
     - To tylko sen - pomyślał z ulgą.
     Od dłuższego czasu Jack'a męczyły koszmary. We snach nieraz widział wojnę, swego ojca, zamordowaną matkę. Były to widzenia tak realne, że czasami młody książę długo zastanawiał się czy ich treść to tylko jego wyobraźnia, czy na prawdę był światkiem tych okrutnych wydarzeń. 
     Chłopak westchną głęboko i usiadł na krawędzi łóżka. W jego myślach przesuwały się jeszcze niewyraźne obrazy ze snu. Czuł że nie będzie mógł już zasnąć. Wstał z łoża podszedł do szafy i wyją z niej swe ubrania. Założył je niedbale i ziewając udał się w stronę wyjścia. Ciężkie metalowe drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Jack wyszedł na ciemny korytarz. Szedł powolnym krokiem ciągle ziewając. Gdy znalazł się przy schodach prowadzących na dolne piętro zamku, jego uwagę przykuł widok za oknem. Podszedł bliżej i zaczął wpatrywać się w bezkresną dal. 


     Na dworze prószył gęsty śnieg. Śnieg... zjawisko niby normalne w Frosty Tear. Padał tu przecież codziennie a ziemia była skuta lodem odkąd tylko pamiętał. Chłopak zamknął błękitne oczy. W tej chwili przeniósł się jakby do miejsca ze swego snu... widział dolinę, zamarzniętą rzekę, wyspę z drzewem na którym stał.... słyszał maszerujące wojska...
     "Dość!" - pomyślał.
     Otworzył szeroko oczy, złapał głęboki oddech. Odwrócił głowę od okna. Zdecydował że zejdzie ze schodów i przespaceruję się głównym korytarzem. 
     Było około godziny trzeciej w nocy. Cały zamek pogrążony był we śnie. Na korytarzach panowała przenikliwa cisza. Jack stąpał powoli, tak by jego kroki były jak najmniej słyszane i by nie obudziły służby oraz innych mieszkańców zamku.
     Zszedł ze schodów i skręcił korytarzem w lewo. Cały ten czas rozmyślał o swoich snach. Na co dzień wydawało się że Jack'a nie interesują sprawy kraju. Przez większość znajomych osób odbierany był jako lekkoduch, wiecznie uchylający się od odpowiedzialności. Chłopakowi wyraźnie odpowiadało życie pozbawione jakichkolwiek obowiązków i zasad. Cenił sobie wolność. 
     Lecz teraz zachowywał się inaczej. Był wyraźnie zmartwiony tym co się dzieje i tym co nastąpi w przyszłości. Bał się że wybuchnie wojna.


     Szedł powoli przed siebie rozmyślając w milczeniu.
     W pewnej chwili zobaczył wąską smugę światła wydobywającą się z uchylonych drzwi sali tronowej. Jack'a zdziwił ten widok. Myślał że jego ojciec już dawno śpi, tak jak cała reszta mieszkańców zamku. Podszedł bliżej i usłyszał głos króla. Zajrzał do wnętrza sali przez delikatnie uchylone drzwi. 
     Na ogromnym lodowym tronie siedział król Arthas. Był on odziany w srebrzysto-czarną, ozdobną zbroję. U jego stup klęczał na jednym kolanie mężczyzna. Jack domyślił się że to jeden z żołnierzy z oddziału patrolującego granice Frosty Tear. Jego zbroja, a raczej to co z niej zostało była w opłakanym stanie. Wojownik miał na sobie hełm którego pióropusz był w połowie ucięty jakby od ciosu mieczem. Jego zbroja była w szczątkowym stanie. Miał tylko jeden naramiennik a kolczuga zwisająca z jego tułowia była silnie postrzępiona tak jak jego spodnie. W rękach trzymał miecz i tarczę, której jedna czwarta była odrąbana, a w części która się ostała wbity był spory topór. 
     - Panie!- mówił drżącym głosem - Uderzyli znienacka!
     Arthas milczał.
     -Nie mieliśmy szans! Mieli przewagę liczebną! Cudem uszedłem z życia mój królu! - kontynuował wojownik.
     - Dość! - wykrzykną władca uderzając pięścią w poręcz.
     Żołnierz klęczący u stup tronu natychmiast pochylił głowę ku ziemi.
     - Ta plugawa nędznica zapłaci mi za to! - kontynuował władca - Zniszczę ją i tę jej żałosną armię!
     - Sylvanas... - wyszeptał cicho Jack. Na sam dźwięk tego imienia poczuł ja ciarki przechodzą po jego ciele. Każdy mieszkaniec mroźnego królestwa nie raz słyszał o budzącej postrach królowej umarłych. We Frosty Tear krążyło wiele opowiadań na temat jej okrucieństwa. Niektórymi straszono niegrzeczne dzieci, a niektóre z nich przerażały nawet dorosłych. Słowem Lady Sylvanas była postacią owianą wręcz legendą - tragiczną legendą. Tylko sam król wiedział co jest w stanie zrobić Mroczna Pani.
     Arthas podniósł głowę i spojrzał w kierunku drzwi. Jack zrobił szybki krok w tył i oparł się o ścianę.
     "Mam nadzieję że mnie nie zauważył" - pomyślał - "Inaczej miał bym przewalone"
     Chłopak odwrócił się i już miała się udać w stronę swej sypialni lecz nagle tuż przed nim wyrosła znajoma postać.

     - Jack? - spytała zmierzająca w jego kierunku dama dworu, Elsa - Co ty tu robisz o tej porze? Wiesz co ojciec myśli o spacerach w środku nocy...
     -Elsa?- odrzekł zdezorientowany chłopak wyraźnie zaskoczony widokiem dziewczyny.
     - Wracaj natychmiast do swojej komnaty - nakazała blondwłosa -  Przyszłemu władcy Frosty Tear nie wypada w środku nocy chodzić po korytarzach.
     - Chwila moment - wydusił z siebie Jack - Skoro jestem przyszłym władcą to ja tu wydaję rozkazy, prawda? A poza tym... Co ty tu robisz?
     - Jak to co? - odparła Elsa takim tonem jak by to było oczywiste - Pilnuje żebyś się nie błąkał jak to zawsze robisz. Jeżeli nie wrócisz do swojej komnaty będę zmuszona powiedzieć twemu ojcu. Z resztą królem aby rozdawać rozkazy jeszcze nie jesteś...
     - Ale nim będę- odpowiedział ostro Jack - I to ty nie masz prawa mi rozkazywać!
     Chłopak zmierzył dziewczynę ostrzegawczym spojrzeniem po czym przeszedł koło niej. Elsa obróciła się i spojrzała na niego. Zależało jej żeby Jack był godny zajęcia w przyszłości tronu Frosty Tear. Jako dama dworu miała mu w tym pomagać, zwłaszcza że Król Arthas jej ufał. Nie mogło go zawieść lecz towarzystwo Jack'a było niemal denerwujące. Nie chcąc wdać się z nim w dalszą dyskusję ruszyła w przeciwną stronę.
     Młody książę natomiast szedł przed siebie w mroku korytarza. Zastanowiło go to co właśnie powiedział... 
     "Będę nim"
    Jack nie widział siebie w roli władcy. Żadna z jego cech nie wskazywała na to by był odpowiednio dojrzały do tej roli. Wiecznie uchylał się od obowiązków i spędzał czas tak, jak jemu się podobało. Nie słuchał ojca, za co często był ganiony. Nikt z jego otoczenia nie wierzył że może zajść w nim nagła zmiana... że z buntownika, kochającego wolność, zabawę, ryzyko stanie się nagle odpowiedzialnym, mądrym, twardym władcą gotowym godnie przejąć obowiązki ojca.

     Dotarł wreszcie do drzwi swej sypialni. Otworzył je z tym samym głośnym skrzypnięciem. Wszedł do środka zdjął swą bluzę i wrzucił ją do szafy po czym padł bezwładnie na łóżko twarzą do prześcieradła.
Po chwili pogrążył się w mroku swych snów.
                                                                       
                                                                          Toralei Stripe

22 komentarze:

  1. Jejku ale to jest zajebiste!Opłacało się czekać !Kocham tego bloga i te piękne posty!Znowu nie mogę się doczekać!To co robicie jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Prześliczne barak już dalszych zdań czekam z niecierpliwością na 4 rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza!! Oczywiście super (przecież jakby inaczej) !!! Kocham tego Waszego bloga!!! Nie moge się doczekać następnego postu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Skarbie :) Komentarze najek zawsze najbardziej cieszą :D

      Usuń
  4. Opłacało się tyle czekać <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne...Macie oboje talent. ;) Nie moge już doczekać się następnego rozdziału. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej :D
    Myślałam, że już nie będzie.
    Warto było czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :* Przepraszam że tak późno go dodałam ale nie mogłam wcześniej :c

      Usuń
    2. Spk, w końcu koniec roku szkolnego i trzeba zawalczyć o dobre ocenki :D

      Usuń
    3. Nom O_x to trochę masakra ale jak trzeba to trzeba...

      Usuń
  7. Wspaniałe! Macie najlepszego boga na świecie !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow gdy bym miała was ocenić dała bym 6+++++++++++++++
    ten rozdziału był niesamowicie wciągający świetny <3 ;)

    OdpowiedzUsuń